Aż do tego kwietniowego wieczora nie miała pojęcia, że ona, dobiegająca pięćdziesiątki kobieta, może się zakochać.
Rowerowa wycieczka za miasto okazuje się dla Jesiennej momentem zwrotnym w jej spokojnym, małomiasteczkowym życiu. Nie mniej zdziwiony nagłym uczuciem jest Paweł, który już osiągnął w życiu wszystko, co zaplanował, i nagle musi zadać sobie pytanie: czy kiedykolwiek naprawdę kochał? Obydwoje mają własne rodziny, dzieci, pracę, dom. Czy są gotowi przyjąć tę późną miłość?
W swojej kolejnej niebanalnej powieści Anna Rychter na marginesie głównego wątku dokonuje życiowego bilansu generacji Polaków wchodzącej niezauważalnie w „smugę cienia”.
Mokre włosy Pawła pachniały znanym jej zapachem. Brwi i rzęsy na przymkniętych powiekach były powleczone ciepłem uciekającej wody. Jednodniowy zarost wyznaczał na jego twarzy tak charakterystyczną grafitową granicę symetrii. Rozchylone usta łapały raz powietrze, raz wodę, to znów szyję i piersi Jesiennej. Kluczyli oboje, na przemian umykając i wystawiając ciała na płynący nieskończenie wodospad. Jesienna miała wrażenie, że dzięki kąpieli zmywali z siebie to wszystko, co było przedtem, gdy się nie znali, nie mieli pojęcia o sobie nawzajem. Teraz już byli czyści, nieskazitelni – tylko Paweł dla niej, tylko ona dla niego. Szum wody oplótł ich mleczną parą jak dymem z październikowego ogniska. Jeszcze chwilę temu byli oddzielnie, obok siebie, aby już za moment stworzyć jedność, przeobrazić się w hydrę z jednym ciałem i dwiema głowami.